Zimnego listopadowego wieczoru trafiłem do małego lokalu. Było ciemno, niewielu ludzi. Muzykę usłyszałem dopiero na sali. Tango argentyńskie – nie miałem wątpliwości: zduszona muzyka wywołująca zamęt myśli i niepokój sumienia.
Na małym parkiecie kilka par złączonych w intymnym uścisku.
Nie znałem tu nikogo. Obserwowałem tańczących, jak w rytmie muzyki kocim ruchem krążyli po sali wykonując nieznane figury i kroki. Było pięć albo sześć par, ale to od jednej nie mogłem oderwać oczu: kobieta, która spojrzeniem zdobywa i porzuca mężczyzn, i on, doskonały tancerz. Muzyka przepływała przez ich złączone ciała, jakby na tę jedną chwilę stawali się samym tangiem. Ich taniec poruszał zmysły i roztaczał wokół hipnotyczną atmosferę.
Nie mogłem się ruszyć. Stałem przy wejściu i długo patrzyłem. Czułem, że mógłbym patrzeć na nich przez wiele godzin i ciągle byłbym spragniony tego widoku. Wtedy nie wiedziałem jeszcze, że właśnie w tym momencie tango wdzierało się do mojej duszy. Poczułem, że widok tej pary zatrzymał wieczór i odsunął na bok inne zdarzenia, i zamiast nasycić oczy
i zaspokoić w końcu moją ciekawość, tylko ją podrażniał.
Tak rozpoczęła się moja pierwsza milonga, moja przygoda z tangiem argentyńskim. Nie pamiętam już, czy tamtego wieczoru zakochałem się w tangu, czy w tamtej kobiecie. Dzisiaj nie pamiętam też, czy wtedy chciałem nauczyć się kroków tanga tylko po to, by zmierzyć się z jej tanecznym partnerem i pokonać go – w tańcu albo w walce na noże w jakiejś ciemnej uliczce. A może też chciałem się tego nauczyć, bo podczas tanga dzieją się w duszy człowieka tak niepojęte rzeczy, że ktoś, kto go nie zatańczył, nigdy ich nie doświadczy. Nie wierzę, aby komuś udało się kiedykolwiek to opisać. Język ciała partnerów połączonych ze sobą w tangu, nie daje się przetłumaczyć na słowa. Kto sądzi inaczej, nie wie chyba, czym może być tango.
Dziś wiem, że tango stało się częścią mojego życia, częścią ważną i trwałą. Po przetańczeniu kilku setek milong, poznaniu wielu pięknych kobiet, które wspaniale tańczą i… zmysłowo w tańcu uwodzą, zwykłe sprawy nabierają nowych znaczeń. Wieczorna milonga przestaje być tylko milongą, film „Lekcja Tanga” oglądany po raz kolejny, sprawia tę samą radość.
Gdy od czasu do czasu czytam tekst zatytułowany „Jesteś nałogowcem tanga, jeśli…” śmieję się, bo w zabawny sposób opisuje on mnie, moich przyjaciół i znajomych. W ten sposób odkrywam, że tango przestało być już częścią mojego życia, że moje życie stało się częścią tanga.
Jakub Milonga
sierpień 2003
napisz do mnie: milonga@milonga.pl